Był przejazd przez góry, do tej pory chyba najbardziej morderczy podjazd w
całym naszym życiu. Miejscami trzeba było pchać rowery, bo droga jest tak
stroma, że jadąc na rowerze można przewrócić się do tyłu.
Gdy szukaliśmy jakiegoś noclegu, na ulicy zatrzymał się miejscowy człowiek
na motorze i pyta czy czegoś potrzebujemy. Mówimy, że miejsca do spania,
zaprowadził nas do dziwnego, starego hotelu, który kiedyś mógł być całkiem
fajny, a teraz jest pusty, brudny, zaniedbany, ale jest właściciel i
obsługa, a my jesteśmy jedynymi gośćmi. Duży pokój z widokiem na park, z
wyjściem na taras, duże okna, wszystko bardzo brudne, zniszczone i
zaniedbane, nawet jak na standardy azjatyckie. Pokój kosztuje niecałe 50zl.
Trzy razy przynieśli nam różne rzeczy do jedzenia, chociaż nie było żadnego
jedzenia w cenie. Na suficie mieszkają jakieś wielkie, latające owady, za
oknem śpiewają w meczecie, przez megafon na wysokim słupie.
Bardzo wolny internet w telefonie, nie wiem czy uda się wysłać zdjęcia.
No comments:
Post a Comment